czwartek, 28 maja 2015

Włosomaniactwo - trudne początki....

Witam wszystkich!

Dziś będzie trochę o moich włosach, które przeżywały już tak wiele, że można o nich napisac całą historię. Jednak w styczniu, gdy moje włosy przeżywały najgorszy kryzys(po nieudanym rozjaśnianiu, chwilowej rudości, która okazała się byc pomarańczową plamą na moich włosach i kolejne rozjaśnianie) postanowiłam coś zrobić. W ruch poszedł "wujek google" i tak odnalazłam blog Anwen - zainspirowałam się jej kopalnią wiedzy o włosach, kupiłam kilka produktów i zaczęłam działać.
Niestety nie mam najgorszego ever zdjęcia moich włosów, ale w pewnym momencie zaczęłam dokumentowac zdjęciami ich stan.

Zdjęcie powstało 4 kwietnia, a więc stosunkowo niedawno. Od tamtej pory regularnie piję skrzypokrzywę, okazjonalnie drożdże(jednak ich smak i zapach jest dla mnie nie do zniesienia), olejuję włosy przynajmniej 2 razy w tygodniu, stosuję wcierki, zabezpieczam końcówki włosów.

Jednak moje włosomaniactwo to niestety droga przez mękę. Szczerze, coraz częściej myślę o ich drastycznym skróceniu - są rozdwojone, plączą się dosłownie od wszystkiego, więc rozpuszczone miałam tylko na potrzeby zdjęcia, na codzień  wiążę je w kucyk lub warkocz.
Dlaczego nie ścinam?
Żal mi tej wypracowanej w męczarni długości. od ostatniego farbowania włosów(8 kwietnia) mój odrost mierzy około 2 centymetrów. Włosy rosną mi wolno, pomimo stosowania wielu specyfików, które w opiniach wielu blogerek wpływają na ich porost.

To zdjęcie zostało zrobione na początku maja - różnica żadna. Niestety zdjęcia moich odrostów gdzieś się zagubiły, więc wrzucę przy kolejnym poście.

Pytanie - co robić? Włosy nie rosną, stan kiepski.... Ścinać? Farbować dalej? Przy blond kolorze ciemny odrost wygląda mało estetycznie ;)

Pomóżcie, piszcie!

środa, 6 maja 2015

Pielęgnacja paznokci z Sally Hansen

Witam wszystkich!


Dziś wielki dla mnie dzień - po wielu latach przerwy od pisania, powracam do blogowania. Już dawno nosiłam się z tym zamiarem.

O czym możecie u mnie poczytać?
Dziś - o paznokciach. Mam totalnego bzika na ich punkcie, lubię dbać o dłonie i paznokcie. Posiadam kolekcję różnych specyfików do zdobienia i pokaźną gamę kolorystyczną różnych lakierów - kolekcja ta wciąż się powiększa ;)

Jeśli moje wpisy kogoś zainteresują, to z pewnością będę pisać więcej i częściej. Lecz w którym kierunku powędruje ten blog? Sama nie wiem, więc jeśli jesteście ciekawi to zaglądajcie tu!


A teraz do rzeczy:

Skuszona promocją w Rossmann, zakupiłam dzisiaj dwie absolutne perełki z Sally Hansen:

Za te dwie buteleczki zapłaciłam w sumie niecałe 20 zł, więc jeśli jeszcze nie byłyście w Rossmann to biegnijcie póki nie wykupili jeszcze wszystkiego :D

Na pierwszej fotografii mamy Hard as Nails, czyli lakiero - odżywkę, którą stosuję jako base coat. Mam odwieczny problem z łamliwymi i rozdwajającymi się paznokciami. Wcześniej używałam Diamond Strenght(niebieski, również SH), który wyleczył mnie z tego problemu. Jednak jego cena jest dosyć wysoka, więc postanowiłam wypróbować tańszego kuzyna z tej samej półki. 
Drugie zdjęcie - Insta-Dri, który stosuje się na pomalowane paznokcie w formie top coat. Ma za zadanie przyspieszyć schnięcie lakieru. I wiece co? Działa!

Tak wyglądał mój dzisiejszy zestaw do stworzenia manikiuru:

Zwykły zmywacz, dzisiejsi "bohaterzy" od zadań specjalnych, czyli kolorowy lakier od Sally Hansen z serii Complete Salon Manicure, kolor o nazwie I pink I can.
Muszę przyznać, że mam słabość do lakierów z SH. Kolory przepiękne, lakiery się długo trzymają - moje paznokcie je wprost uwielbiają!

Zdjęcia poniżej przedstawiają efekty:




Jak Wam się podoba?
Piszcie!